Kaszka zamiast owsianki - czyli poplotkujmy trochę przy śniadaniu

Sunday, 10 April 2016

Dzisiaj nadszedł czas na przerwę od tematów związanych z urodą - początkowo moim zamysłem, było tylko o nich wspominać, a nie głównie o nich pisać. Dzisiaj zaproszę Was do mojej kuchni, w której to opowiem o składniku, który uratował mnie przed jedzeniem marchewek przez kolejne kilka dni oraz wspomnę o moim odkryciu dotyczącym zielonej herbaty.

Każda osoba przy zdrowych rozumach pewnie mnie potępi - zazwyczaj nie jem śniadań, bo po prostu je przesypiam lub pożera mnie praca i wypluwa w moment kiedy muszę coś załatwić. Inna sprawa - zazwyczaj nie mamy pomysłu na śniadania, w końcu ile można jeść kanapki? Aż w końcu zdarzyło się, że miałam wolny weekend, który później „wolnym weekendem” się okazał nie być oraz pełną lodówką i zamrażalnikiem jedzenia. W pierwszej wersji miała to być kaszka z jogurtem malinowym, jednak przeliczyłam się z ilością i stanem produktów.

Odkąd zmienili skład mojej ulubionej panierki, której używałam do różnych dań zamiast bułki tartej, pojawił się problem - większość produktów, które mają za zadanie zastąpić bułkę tartą zawierają soję, która w moim przypadku nawet w śladowej ilości może wyrządzić szkody. Na całe szczęście Pani z osiedlowego sklepiku ekologicznego poleciła mi kaszkę Nominal, a z racji, że uwielbiam ryż zdecydowałam się na ryżową, której skład to 60% ryżu i 40% kaszki kukurydzianej.  Produkt ten wypada o wiele lepiej niż kaszki dla dzieci, które możemy zdobyć w dyskontach.

Kaszkę możemy zalać wodą lub mlekiem, mam wrażenie, że równie dobrze możemy zmieszać ją z jogurtem czy musem. Jeśli zalejecie ją wodą to w smaku przypomni Wam zwykłe chrupki kukurydziane. Kaszkę mieszam chwilę, czasem dodaje więcej kaszki lub mleka, w zależności od konsystencji - nie może być ani lejąca, ani zbyt gęsta. Odstawiam ją na parę minut, zalewam w tym czasie zieloną herbatę, którą również na chwilę odstawiam i myje maliny.
Zazwyczaj nie wspominam na blogu o aparatach i obiektywach, których używam, póki co przedstawiłam tylko instax i wspomniałam, że bardziej opłaca się używać analogowych aparatów. Zazwyczaj trzymam się dwóch obiektywów, jednak posiadam również mój ulubiony analogowy Helios M44-7. Na górze możecie zobaczyć porównanie tego obiektywu z EF 50mm f/1,8 (drugie zdjęcie) czyli klasyką dla każdego blogera/początkującego fotografa (amatora), w końcu jest to najtańszy obiektyw jeśli chodzi o Canony. Różnica jest minimalna, prócz zakresu na jakim pracuje przy obu, Helios wydaje mi się o wiele jaśniejszy niż Canon.

Kiedy mam już czyste maliny, banana kroje w kawałki, dodaje trochę mleka - w zależności od stanu zdrowia wybieram 3,2% lub napój ryżowy, zwany również mlekiem ryżowym (tym razem zaszalałam i przesadziłam z mlekiem) oraz dodaje łyżeczkę bądź łyżkę śmietany. Dla alergików polecam serek bez laktozy z arla - dobrze zastąpi śmietanę. Dodaje jeszcze cukru do smaku, cukier możecie zastąpić cukrem brązowym, ksylitolem, stewią, miodem, syropem klonowym lub daktylowym. Całość blenduje i dolewam do kaszki. Od czasu do czasu lubię do miseczki dodać siemię lniane, które bardzo dobrze działa przy problemach trawiennych.

Ostatnie dni były dla mnie jak kołek w serce - każdy z nas ma dni, kiedy przyśni się nam koszmar, a później całe dnie człowiek się trzęsie, jest zestresowany i myśli o tym śnie. I tak też w czwartek wstałam jakbym przeżyła największą traumę życia. Pół dnia latałam rozdygotana, aż w końcu zaparzyłam sobie zielonej herbaty, która ukoiła moje nerwy o wiele lepiej niż melisa. Cały dzień chorowałam jak kot przez co przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie tknę maseczki aloesowej, ponieważ logika podpowiedziała mi, że z moim zdrowiem produkt ten mógł zachować się jak po użyciu go poprzez dziecko, czyli po prostu wchłonął się przez skórę i oddziałuje na mój układ trawienny. Jednak, po użyciu wczoraj nie poczułam większych problemów w dniu dzisiejszym. A więc mit obalony i mogę dalej przygotowywać się do jednego z kolejnych postów. 

Teraz tylko podlać mój mini parapetowy ogród, który jak na złość wyrósł dopiero po świętach. Skoro śniadanie zostało zjedzone, czas na ploteczki też minął to zostawiam Was z tym postem, a sama wracam do pracy, pozostawię Wam jedno zdjęcie, które też może naprowadzić Was na to czym się zajmuje poza blogiem, ale też nie do końca.

Mam nadzieje, że tym postem Was nie zniechęciłam. A Wy co najczęściej jecie rano na śniadanie? Czy śniadania w weekendy wyglądają u Was inaczej niż śniadania w tygodniu? A może pomijacie śniadanie i zaczynacie dzień od lunchu lub obiadu? Czekam na Wasze odpowiedzi.
2025 © KHERBLOG | All about asian beauty, skincare and lifestyle. Design by FCD.