Tonymoly Facetone Skin Tint, czyli testujemy azjatyckie cuda
Wednesday, 27 April 2016
Pamiętacie jeszcze jakie kolory zostały wybrane na kolory roku 2016? A pamiętacie jeszcze firmę, która je prezentowała i w jaki sposób to zrobiła? Jeśli nie to odsyłam na chwilę na ich stronę, ponieważ będzie nam to potrzebne na później. A teraz spójrzmy na produkt Tonymoly Facetone Skin Tint - znajdźcie jeden wspólny element, on da Wam odpowiedź dlaczego polowałam na ten produkt jako esteta oraz niedoszły (na stan obecny) grafik.
OPAKOWANIE
W tym przypadku nie będzie tak łatwo - aby dobrać się do całości musimy przedrzeć się przez kartonik, na którym interesuje nas tylko kolor produktu, ponieważ 80% instrukcji jest w języku koreańskim, a moje zdolności językowe ograniczają się do umiejętności rozszyfrowania alfabetów cyrylicznych, które w tym wypadku ani trochę się nie przydadzą. W pudełeczku znajduje się skromna i niewielka buteleczka, która zawiera 19g produktu. Po otworzeniu produktu przeżyłam szok - pomijam już dość niewygodną „szpachelkę”, którą próbowałam nałożyć produkt na beauty blender zamiast na skórę ze względu na higienę - producent zaoferował nam element „rozrywkowy”, czyli zabawa pt. traf na taką pozycje szpachelki, aby udało się ją wyjąć i wydobyć produkt. Na szczęście szybko człowiek przyzwyczaja się do takiego rozwiązania, które ma pozytywne zastosowanie - nie ma mowy, aby nabrać zbyt dużą ilość produktu.
DZIAŁANIE
Podkład zawiera filtr SPF 30/PA++, który jak na nasz europejski rynek uważam za wysoki. Według zapewnień producenta ma on być lekki, ma rozjaśniać twarz, ale zapewniając matowe wykończenie, ma również nie podkreślać zmarszczek. Produkt jest przeznaczony do każdego typu cery, a do wyboru mamy 4 odcienie N01 - neutral milk, P01 - pink beige, W01 - vanilla beige oraz W02 - natural beige. Kolory z oznaczeniem W są bardziej żółte, idealne dla osób z ciepłymi tonami, P - różowawe, dla osób z zimnymi tonami oraz N czyli neutralne, bardziej beżowe. O tym jak rozpoznać ton skóry opowiem w jednej z nadchodzących notatek.
Zanim nałożyłam podkład użyłam kremu matującego z TBS, a po którego wchłonięciu zabrałam się za nakładanie tapety „mini-szpachelką”. Tak jak i tapeta na ścianie potrafi zrobić numer przy brzegach czy końcach tak i podkład - na brzegach mojej twarzy zaczął się rolować. Z dwojga złego lepiej, że nie na środku nosa, ale sytuację szybko opanowałam. Podkładu prawie w ogóle nie można odczuć na skórze, w porównaniu ze Skin79 czy MAC Pro Longwear to duża przewaga. Jako osoba o neutralnej cerze wybrałam numer N01, który świetnie wtapia się w moją twarz i pozostawia bardzo naturalny wygląd, ale tylko przez około 2-3 godziny. Po okresie 2-3 godzin przyklepany pudrem tint zdecydował się powoli znikać i znikać.
GDZIE JESTEŚ?
2-3 to nie jest zachwycający wynik, chciałabym to zilustrować obrazem, który dokładniej by to oddał, ale ten który pierwszy przyszedł mi na myśl jest z kategorii NSFW - to zostawiam waszej wyobraźni do rozwinięcia co autor miał na myśli. Następny sprawdzian był po 9 godzinach, wchodzę do łazienki i … podstawy stroju na halloween już mam gotowe - na mojej twarzy pozostał tylko korektor w okolicach oczu i zaczerwieniona cera - milutko! W takim razie zagadka, gdzie podział się podkład a) na ubraniach b) wybrał się na Hawaje c) wyemigrował za pracą d) zginął w nieznanych okolicznościach. Więc którą odpowiedź wybieracie? Pewnie A? Niestety pudło! Podkład rozpłynął się gdzieś w powietrzu - ani widu go w porach, może tylko lekko widać go przy nosie przy dokładnym zbliżeniu, a tak to uciekł, nie ma go. Nie wysuszył przy tym również mojej twarzy jak większość kremów BB, ani nie zostawił mnie z pamiątką w postaci dodatkowego pryszcza, abym poczuła się młodziej i gorzej.
Jeśli posiadacie skórę normalną czy suchą to ten tint może być dla Was idealny, dla osób z cerą tłustą czy mieszaną nie polecałabym - w naszym przypadku podkład na twarzy długo nie wytrzymuje. Dla osób z neutralną cerą mogę ten produkt polecić - zawsze mam problem z doborem koloru, ale ten to ideał pod tym względem, szkoda tylko, że tak słabo się u mnie trzyma, ale może to dobry znak - już wiem z produktów jakiej firmy szukać tej idealnej barwy. Podczas całego dnia nie zauważyłam, aby zamieniał się w pomarańczkę czy żółć lub róż. Jeśli macie ochotę wypróbować ten tint to odsyłam na ebay, mogę również odsprzedać moją buteleczkę, wtedy odsyłam do kontaktu ze mną poprzez stronę „ABOUT”.
A Wam jak się ten produkt spodobał? Jakie produkty Wy koniecznie chcecie wypróbować w najbliższym czasie? Tak jak zwykle czekam na Wasze odpowiedzi :)
found in
azjatyckie kosmetyki,
beauty,
facetone,
naturalne tony,
podkład,
skin tint,
tint,
tonymoly,
twarz,
uroda
Subscribe to:
Post Comments (Atom)